Wykład performatywny Yingmei Duan
4 marca 2011
Galeria Labirynt
When I dream…
____
Agnieszka Chwiałkowska
Od dwóch tysięcy lat człowiek wypełnia wszystkie dziedziny życia, a mimo to nadal stanowi nieodgadniony organizm. Nie mówiąc nic potrafi zaskakiwać, szokować i zdumiewać. Każde słowo, ruch i gest tworzą symbol, mowę ciała, która wyraża nasze obawy, niepokoje i radości, ukazując światu najbardziej skrywane części duszy.
Ciało staje się wehikułem umożliwiającym nam poznanie, kontakt z drugą osobą czy analizę własnego wewnętrznego „ ja”. Ciało stanowi Jej sztukę…
Czwartego marca, w miejscowej galerii Labirynt, nasze ciała i dusze oscylowały na granicy rzeczywistości i marzeń sennych, a wszystko za sprawą Yingmei Duan – dociekliwego obserwatora, „badacza” różnorakich płaszczyzn ludzkiego życia, artystki kształtującej współczesną awangardę, która po raz pierwszy odwiedziła Polskę. W małej czarnej walizce z legendarnej dzielnicy Pekinu – East Village przywiozła nam różne aspekty człowieczej natury: nasze piękno, brzydotę, naszą seksualność, kompleksy i samotność.
Ciało tej drobnej, pełnej pokory i wyciszenia kobiety stało się narzędziem, materiałem, twórcą i dziełem samym w sobie, zaś przestrzeń wokół niej przerodziła się w nieograniczone płótno. Wkraczając w sny Yingmei wkroczyliśmy do zamkniętego świata, widzianego przez duże czarne okulary, pozostawiając wszystko inne poza nim. Śniąc staliśmy się obserwatorami i współuczestnikami jej życia. Śniąc wróciliśmy do dzieciństwa, marzeń o studiach, wyjeździe poza granice kraju i chęci zwalczenia swoich kompleksów, pragnienia bycia piękną. Śniąc frunęła, mijała chmury i kolorowe ptaki, wokół rozbrzmiewała melodia. Granica jawy została przekroczona, gdy na twarzy artystki zaczął rysować się żal, ciało zaczęło odczuwać ból, pamięci powrócił widok matki ginącej w trakcie rewolucji kulturowej. Obrazy urwały się po to, by później znów wielokrotnie się na siebie nałożyć. I śniąc była clownem z umalowanym nosem i śmiejącymi się groteskowo ustami, podchodziła do ludzi ustawionych w rzędzie, by wejrzeć w ich oczy i skraść duszę. Sny obudziły również nurtujące od lat pytania i zrodziły na nie odpowiedź. W kraju, gdzie nic nie mówi się o ludzkiej cielesności poznaliśmy przyjaciela, który nie wstydząc się swojej seksualności złamał konwencje i ograniczenia jakim jesteśmy poddani.
Trwając nadal w świecie fantazji, w świecie performance, w którym to sen staje się namacalny i odczuwalny, odbyliśmy podróż do Malmö, gdzie wąskie ścieżki i dźwięki fałszywego fortepianu doprowadziły nas do miejsca opuszczonego i zapomnianego, do miasta śmieci. Wśród stert starych i nikomu do niczego nie potrzebnych rzeczy, przed naszymi oczyma kolejno wyłaniały się różne postaci. Leżący na jednej z gór z powodu braku sił do dalszej walki, maleńki blondwłosy anioł, diaboliczny i elegancki mężczyzna w kapeluszu, psychodeliczny clown i grajek wygrywający kolejne takty w rytm złośliwego śmiechu. Miejsce walki i kontrastów, obskurne i uniżające człowieczeństwu, stało się apokaliptyczną zapowiedzią przyszłych losów ludzkości, stało się ich domem.
Im sen był intensywniejszy i dłuższy, im coraz głębiej uosabialiśmy się z Yingmei, tym ciekawość poznania skutku – przyszłości przeradzała się w narastający niepokój i strach. Tak samo jak artystka, czuliśmy, ale każdy z nas inaczej. Staliśmy się samotni w tłumie, czekając jedynie na przebudzenie, które nadeszło wraz z przebłyskiem światła…
Sztukę Yingmei Duan stanowią wielokrotnie złożone i współzależne od siebie elementy i etapy ludzkiego życia. Im dogłębniej je poznajemy, mimo narastającego z każdą chwilą strachu, odczuwamy również coraz to większy magnetyzm, który nie pozwala nam przerwać snu, sprawia, że nadal chcemy żyć w świecie marzeń, fantazji i jawy.
Poprzez przyzwolenie na wgląd do swojej duszy, artystka ujawnia najbardziej skrywane i wstydliwe „cząstki” własnej osobowości, zmusza nas do refleksji, pomagając na nowo odkryć samych siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz